sobota, 18 lutego 2012

Rozdział 2 I znów się spotykamy..


Obudziłam się z przekonaniem, że powinnam zginąć. Bo po co mam żyć jeśli nikt mnie nie kocha i nie potrzebuje. Po co no po co ma się męczyć na tym świecie.. i żyć tu tak samotnie.. Lepiej umrzeć. Ale jak? Jak targnąć się na własne życie? No jak? Usłyszałam jak ktoś przechadza się na dole. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Moje myśli mówiły mi tylko, że to musi być ojciec. No, bo kto inny. Weszłam pewnym krokiem do kuchni i zobaczyłam mojego ojczulka, który siedział i pił kawę.
-Cześć- powiedziałam jednocześnie nalałam sobie soku pomarańczowego.
-No cześć- odpowiedział, ale nawet na mnie  nie spojrzał.
Zapadła niezręczna cisza. Ja popijałam sobie sok, a on kawę, po chwili jednak się odezwał:
-Dziś idziemy na kolację.
-Fajnie.. a nie lepiej na frytki niż iść do jakiejś sztywnej restauracji..
-Lily spotkam się z moim szefem…
-A to po co mam iść skoro to spotkanie służbowe?- czasem ojca wcale nie rozumiem.
-No, bo ci karze koniec kropka. A teraz szybko ubierz się i idź do szkoły.
-Spoko. Już znikam ci z oczu- spojrzałam na niego, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Poszłam na górę i ubrałam się (www.photoblog.pl/hammeringcherry/109796415/980.html) i szybko wybiegłam z domu. Miałam sporo czasu. Lekcje zaczynają się dopiero o 8.30 , a jest dopiero 8. Niby tylko pół godziny, ale to i tak za dużo czasu. Doszłam do tej szkoły 15  minut przed rozpoczęciem się pierwszej lekcji. Zaczęłam się zastanawiać czy spotkam tego chłopaka, od tych drzwi. Kurde nawet nie wiem jak się nazywa. Poszukam go dziś, a może i nie. Bo po co szukać przyjaciół. Po co mi przyjaciele. Skoro nie chce mi się żyć. Po co mam się z kimś zaprzyjaźniać, albo co gorsze zakochać. Przecież to bez sensu, mam się zakochać, a potem tak wyjechać, zostawić tego kogoś. Ja tak nie umiem. Ja mam uczucia w odróżnieniu od mojego ojca. Mam uczucia, tylko nie lubię o nich mówić, ani przyznawać się do nich nawet przed samą sobą. Weszłam do szkoły. Dziś nadal wszyscy się mi przyglądali. No ale cóż mam to gdzieś. Poszłam od razu do Sali. Po chwili przyszła Nala. Tej drugiej dziewczyny nie było.
-No co tam?-Nala uśmiechnęła się do mnie ja jednak nic nie odpowiedziałam dziewczyna dalej próbowała zacząć rozmowę- Doś szybko wczoraj wyszłaś…
-Tak, nie  chciałam być tu dłużej- powiedziałam i spojrzałam w okno
-Acha, ale fajny był koncert co nie?
-Nie lubię takiej muzy i nie znam tego zespołu…
-To żałuj, ja mam wszystkie autografy kocham ich…
Przechadzałam się cały czas po korytarzach szukałam tego chłopaka, jednak nigdzie go nie było. Może to i lepiej. Dzień minął mi naprawdę szybko. Po szkole postanowiłam, że pójdę do parku. Coś mi mówiło, że może tak go spotkam. Szłam tak szybko jak tylko umiałam. Nie wiem czemu zależało mi aż tak bardzo by się  z nim zobaczyć. Nie wiem naprawdę nie wiem. To chore….
Przeszłam cały park może z dwa razy i nic. Nie było go. No tak przecież on nie wie, że tu jestem i pewnie nawet mnie już nie pamięta. To nie ma sensu. Wróciłam do domu. Oczywiście w kuchni na lodówce tatuś przykleił kolejną żółtą karteczkę:
„Kochanie… Wiem, że nie chcesz iść, ale to dla mnie ważne. Bądź gotowa o 18. Tatuś.”
No dobra pójdę zrobię to dla niego, bo go kocham, ale on nigdy nic dla mnie nie zrobił zawsze liczy się tylko on. Poszłam na górę i zastanawiałam się co ubrać. Nie miałam ochoty tak iść. Kolacja w restauracji równa się z założeniem sukienki. Nowa Lily podoła temu zadaniu. Do osiemnastej miałam jeszcze dużo czasu wiec postanowiłam pójść na miasto. Chodziłam po mieście od sklepu do sklepu. W końcu postanowiłam pójść na shaka do ,,Milkshake City.” Bardzo ciekawe miejsce. W środku było dwóch chłopaków i nikt po za tym. Zamówiłam sobie shaka i usiadłam przy stoliku przy oknie. Spojrzałam na telefon 15. Muszę wracać. Nie ma co mam mało czasu. Gdy chciałam już się zbierać usłyszałam znów ten sam miły głos.
-Znów się spotykamy- dosiadł się do mnie znów ten chłopak z kręconymi włosami. Świetnie pomyślałam jednak uśmiechnęłam się do niego
-No tam.- Śpieszyło mi się wiec czekałam aż w końcu sobie pójdzie.
-No to jak już się spotkaliśmy to pójdziemy gdzieś razem na przykład na spacer..?- patrzył na mnie swoimi zielonymi oczami
-Wybacz, ale śpieszy mi się…
-A no rozumiem, a dasz mi swój numer, żeby mógł kiedyś się z tobą spotkać?- znowu się mi przyglądał
-No nie wiem, czy będzie to konieczne- uśmiechnęłam się i wstałam- Żegnaj.
Powiedziałam na odchodne i wszyłam z baru. Gdy wychodziłam  usłyszałam jak ten drugi chłopak z którym był ten zielonooki śmieje się i wrzeszczy, że dostał kosza. No cóż po co dawać mu nadzieje. Poszłam do domu. Została mi już tylko godzina na przygotowanie się. Poszło mi bardzo szybko weszłam na tt i dodałam wpis: „Kolacja? Czemu nie… Ale nie służbowa, błagam.. :( Ratunku!!”
Poszłam założyć sukienkę, bo przecież nie mogę pójść w spodniach jakby to wyglądało, a po za tym pewnie bym tylko wkurzyła ojczulka. Założyłam tą sukienkę (www.photoblog.pl/immacolato/113445509) włosy rozpuściłam mam naturalne fale wiec nic z nimi nie zrobiłam. Byłam gotowa 10 minut przed czasem. Cały czas nie mogę zapomnieć o tym chłopaku. Ojciec przyjechał punktualnie gdy mnie zobaczył powiedział tylko, że cieszy się, że założyłam sukienkę. Ekstra..! Pojechaliśmy do jakiejś restauracji. Po drodze dostałam ostanie potłuczenia co do zachowania. Spoko już to tego przywykłam. Ale odznaczę ten dzień jako spędzony z ojcem. Weszliśmy do restauracji ojciec od razu zauważył swojego szefa.
-Uśmiechnij się..- powiedział i ruszył w stronę stolika.
A ja uśmiechnęłam się. Miałam nadzieje, że ten uśmiech wygląda naturalnie. Siedziałam i się nudziłam zresztą jak zwykle. Ale coś mi mówiło, ze to jeszcze nie koniec. Po godzinie ojciec pozwolił pojechać mi do domu. Wyszłam stamtąd jak najszybciej umiałam. Poszłam do parku, który był naprzeciwko restauracji i zadzwoniła do Charlott.
-Hej- powiedział gdy tylko moja przyjaciółka z franci odebrała- Co u ciebie?
-Hej. Wszystko gra? Co się stało.- Charlott była jedną z nielicznych osób, których mogłam nazwać przyjaciółmi.
-Sama nie wiem tęsknie- zaczęłam płakać.
-Ja też… Bardzo. Wybacz ale muszę kończyć.
-ok.- Charlott rozłączyła się, a ja postanowiłam przejść się po parku i wrócić do domu. Gdy doszłam do płaczącej wierzby, która stała na środku drogi zaczęłam się zastanawiać jak umrzeć. Mam doła, a myślenie o śmierci mnie uspokaja. Nagle zaczął padać deszcz, a ja stałam i patrzałam się w niebo. Gdyby ktoś mnie widział pomyślał by, że jest dziwna. Ale kochałam deszcz. Kocham go za to, że mógł był wolny spadał gdzie chciał ja nigdy tak nie miałam. Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
Odwróciłam się i zobaczyłam znów te same oczy. Uśmiechnęłam się, a on spojrzał się na mnie i powiedział:
-Wszystko gra?
-Tak..- odpowiedziałam
-Co tu robisz? Sama w deszcze?- przyglądał mi się, a ja mu. Po chwili jednak odpowiedziałam
-Lubię deszcz, a tu przyszłam odpocząć i pomyśleć. A ty?
-Bardzo podobnie do ciebie… tylko, że ja chciałem tylko odpocząć, a deszcz to tylko dodatek.
Zaśmiałam się on zresztą też. Po chwili siedzieliśmy już na mokrej trawie pod tą wierzbą. Śmialiśmy się i dużo rozmawialiśmy. Żadne z nas nie pytało o sprawy osobiste, nie spytaliśmy się nawet o jego imię, ale nie interesowało mnie to. Liczyło się to, że mogę z kimś rozmawiać. Nigdy tak dużo się nie śmiałam. Naprawdę. On sprawia, że się śmieję, a to nie lada wyzwanie. W pewnej chwili spojrzeliśmy w swoje oczy i siedzieliśmy milcząc. Tą piękną chwile przerwał dzwonek jego telefonu zrobił dziwną minę, co mnie rozbawiło i odebrał telefon.
-Tak… Za chwile… ok… Pa- rozłączył się i znów mi się przyglądał, a po chwili spytał-Dasz mi swój numer?
-Pod warunkiem, że ty dasz mi swój- zaśmialiśmy się i wymieniliśmy numerami. Ja podpisałam się L, a on N. Nie zdradziliśmy swoich imion, bo po co nie interesowało mnie to.
-Dzięki, było miło ale muszę iść..- powiedział i wstał podał mi rękę. Miał taką miłą w dotyku dłoń.
-Tak ja też muszę się zbierać.- Podszedł do mnie i mnie przytulił. Staliśmy tak chwile. Czułam jego zapach, był tak cudowny.
On poszedł w lewą stronę, a ja w prawą. Odwróciłam się i zobaczyłam, że on zrobił to samo.
W domu długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o wszystkim i o nim o moim znajomym N. Zalogowałam się n tt i napisałam: „Drogi N. Było miło.. :*”
Zasnęłam szybko. Byłam zmęczona, ale i szczęśliwa.

 ___________________
No to jest rozdział 2.
Długo na niego czekałyście. Ale jest. Mam nadzieje, że się spodoba. :)

wtorek, 14 lutego 2012

Rozdział 1 Nowe miejsce, nowe życie.



Leżę w łóżku w nowym pokoju. W słuchawkach rozbrzmiewa właśnie pierwszy dźwięk mojej piosenki.
Jednak ta piękną błogą cisze przerwał mi dzwonek do drzwi. Dobrze wiem, że mój ojca pewnie nie już nie ma, wiec wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Zaspana szarpnęłam za klamkę jednak nie kogo nie było. Jednak po chwili zobaczyłam czerwoną różę, która leżała po drzwiami. Zdziwiłam się i to bardzo. Przeprowadziłam się tu wczoraj, nie znam nikogo. Ale pewnie to mój ukochany ojczulek stara się mnie jakoś udobruchać. Podniosłam różę i zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na tą różę, która była tak czerwona jak krew, która tyle razy płynęła ze mnie. Była piękna taka zwyczajna, ale piękna. Poszłam do kuchni, która była strasznie duża, zresztą tak samo jak ten dom. Nie wiem czemu ojciec postanowił kupić ten dom. Przecież go cały czas nie ma, a ja sama nie potrzebuje aż tylu pokoi. Wstawiłam różę do wazonu. I jeszcze raz rozejrzałam się po kuchni. Była bardzo jasna, nowoczesne sprzęty i ogólnie wszystko. Jednak dobrze wiedziałam, że ojciec kupił to tylko dla szpanu. Spojrzałam w stronę lodówki i zobaczyłam, że do lodówki jest przyczepiona żółta samoprzylepna karteczka. Tata od kąt tylko pamiętał pisał właśnie do mnie tylko na tych skichanych karteczkach. Woli do mnie pisać niż ze mną rozmawiać, czy spędzać czas. Jak zawsze gdy się przeprowadziliśmy pisał coś i przyklejał na lodówkę. Oczywiście napisał to samo co napisał gdy przeprowadziliśmy się z Niemiec do Paryża, a z Paryża do Danii. A napisał tak:
„Lily wiem, że jest ci trudno. Pierwszy dzień w nowej szkole chciałbym być z tobą, ale muszę pracować, wiem że sobie poradzisz. Kocham cię. Powodzenia.”
Zaczęło mnie to już troszkę irytować, ale jednak jak zawsze odkleiłam karteczkę i poszłam na górę. Usiadłam na łóżku i wyjęłam czerwone pudełko. Dlaczego czerwone? Bo czerwony kolor zawsze kojarzy mi się z cierpieniem.  Co trzymam w tym pudełku? Trzymam tak każdą karteczkę jaką kiedy kolwiek do mnie napisał. Sama zawsze z tyłu dopisuje rok i miejsce. Trzymam tam stare kalendarze w których zaznaczyłam dni w których ojciec spędził zemną. Nie ma ich dużo. Dlaczego to wszystko trzymam? Bo jakby na to nie spojrzeć to są moje wspomnienia. Niektórzy mają albumy z zdjęciami, a ja mam te żółte karteczki. Nie mam już zbytnio czasu wiec muszę się już szykować do szkoły. Na piechotę mam jakieś 15 minut wiec będzie to taki miły spacerek. Jestem osobą, która nie lubi zbytnio się stroić, czy też malować. Za każdym razem gdy się wymaluje wydaje mi się, że nie jestem sobą. Ale  skoro tyle razy się przeprowadzam to mogę się troszkę zmienić. Moja garderoba pęka od nadmiaru ciuchów, których nie niosłam ani razu. Bardzo szybko wybrałam strój (http://www.photoblog.pl/hammeringcherry/114399175/1117.html). Nic nadzwyczajnego, ale jednak postanowiłam to założyć. Zrobiłam sobie też lekki makijaż. Przejrzałam się w lustrze i muszę powiedzieć, że mi się spodobało. Przed wyjściem do szkoły zalogowałam się jeszcze na tt i dodałam wpis: „Nowa szkoła, pomocy!! :(.”
Wyszłam z domu z niezbyt dobrym nastrojem, ale cóż dam rade. Tyle razy dawałam więc co to dla mnie. Włożyłam słuchawki i powolnym krokiem szłam rozglądając się na każdą stronę. Muszę przyznać, że to bardzo ładna okolica. Chodź wokół pełno domów, a raczej willi. Był też piękny duży park. Gdy do chodziłam do szkoły na parkingu było już dosyć dużo samochodów. Wyjęłam słuchawki i schowałam je do  torby. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam tłumy uczniów, które przechadzały się po korytarzach. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi widziałam jak wszyscy się mi przyglądają. Przywykłam do tego, wiec pewnym krokiem poszłam w stronę dyrekcji. Zapukałam, a po chwili weszłam. Przy biurku siedziała kobieta w średnim wieku, uśmiechnęła się na mój widok więc powiedziałam:
-Dzień dobry, nazywam się Lily Dallas.
-Tak wiem nowa uczennica. Pani dyrektor czeka na ciebie.- powiedziała i z uśmiechem wskazała na drzwi. Podeszłam do nich i zapukałam:
-Proszę-usłyszałam głos z sierotka. Wzięłam wdech i otworzyłam drzwi.
-Dzień dobry nazywam się Lily Dallas.- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Witaj- podała mi rękę, którą uścisnęłam- Proszę usiądź.-wskazała ręką na krzesło. Usiadłam i się uśmiechnęłam- Bardzo się cieszę, że będziesz uczennicą naszej szkoły, w poprzedniej szkole miałaś naprawdę dobre wyniki…- Jak zawsze ta sama gadka szmatka, już wcale tego nie słucham, to tylko stek bzdur, który każdy powtarza mi od dobrych kilku lat.- Mam nadzieje, że spodoba ci się nasza szkoła, no jak będziesz miała jakieś problemy to będziesz mogła zawsze do mnie przyjść. – Ta jasne kobieto na pewno do ciebie wpadnę.
-Dobrze- powiedziała i z uśmiechem pożegnałam się i wyszłam. Pani sekretarce też posłałam jeden wymuszony uśmiech. Wyszłam na korytarz na którym było jeszcze więcej ludzi niż poprzednio. Spojrzałam na nich i poszłam w poszukiwaniu moje szafki. Szłam pewnym krokiem co jakiś czas słyszałam szepty, które dotyczył mnie. Gdy doszłam do szafki zobaczyłam grupę chłopaków, którzy akurat opierali się o moją szafkę. Od razu usłyszałam gwizdy, wiedziałam że chodzi o mnie, ale opanowana podeszłam do nich, uśmiechali się do mnie :
-W czym możemy ci pomóc?-spytał szatyn
-Chciałabym dostać się do swojej szafki, ale niestety właśnie się o nią opierasz.- powiedziała poważnym głosem,
-Rozumiem, pewnie byś chciała, żebym się przesunął
-Tak
-A co dostane w zamian?- spytał z głupim uśmieszkiem, spojrzałam na jego kolegów, którzy się głupio szczerzą.
-Możliwość dalszego życia. Wiec jak?
-A może randka?- spytał
-W twoich snach. To co odsuniesz się?- patrzył na mnie i powiedział.
-Nie.
-Nie to nie.- powiedziałam i poszłam w nie znamy mi jeszcze kierunku.
-No ej!!!,Wracaj..- słyszałam krzyki tych typów. Jednak nie miałam zamiaru już więcej nawet na nich patrzeć. Nie mam  pojęcia za kogo się uważają, ale na pewno nie są tacy jak im się wydawało.
Tłum uczniów dziwnie mi się przyglądało. Szłam tak szybko, że nie zauważyłam kiedy drzwi do jednej klasy się otworzyły. I takim skutkiem dostałam drzwiami. I w taki sposób leżałam teraz na ziemi. Jednak zamiast uciec z stamtąd jak najszybciej leżałam tam i śmiałam się jak głupia, jednak po chwili usłyszałam obcy mi głos:
-Wszystko gra.. ja… ja przepraszam nie wiem jak to się mogło stać.- otworzyłam oczy i zobaczyłam piękne niebieskie oczy. Chłopak podał mi rękę.
-Nic się nie stało to moja wina nie patrzyłam gdzie idę..- powiedziałam nadal przyglądając się chłopakowi. Staliśmy tak chwile i patrzeliśmy się na siebie- Muszę już iść- powiedziałam i poszłam przed siebie.
-Zaczekaj…- usłyszałam głos chłopaka jednak się nie zatrzymałam, a nawet się nie odwróciłam. Poszłam do klasy i od razu weszłam do środka siedziała tam już nauczycielka wiec podeszłam i powiedziałam:
-Dzień dobry nazywam się Lily Dallas.
-Ach tak. Nowa uczennica. Proszę możesz usiąść. Za chwilę przyjdą penie pozostali.
Usiadłam i zaczęłam się zastanawiać jak długo zostanę w tej szkole. Przecież dobrze wiem, że nie zabawie tu dłużej niż 5 miesięcy, na pewno ojczulek postanowi się wyprowadzić. Nie ma potrzeby aby przyzwyczajać się ani zawierać jakie kolwiek przyjaźniej później jest jeszcze trudniej pożegnać i wyjechać. Nagle do klasy weszły dwie dziewczyny.
-Hej- powiedziała brunetka- Nazywam się Nala, a to jest Liza.
-Hej jestem Lily Dallas.
-Miło poznać.- Brunetka wydawał się być bardzo miła, a Liza ani razu się nawet nie odezwała ani nawet na mnie nie pojrzałam.
Pierwsza lekcja minęła bardzo szybko. Po drugiej lekcji Liza poszła do domu, bo źle się czuła, a ja rozmawiałam z Nalą.
-Czemu się tu przeprowadziłaś?- spytała mnie brunetka. Ja postanowiłam sobie, że nie będę za dużo o sobie mówić więc tylko się uśmiechnęłam, a ona od razu powiedział- Spoko nie chcesz mówić to nie mów. Dziś są walentynki wiec do naszej szkoły przyjedzie gość specjalny jakaś gwiazda, czy zespół.
-Acha, bardzo fajnie.
-Chyba cię nudzę- powiedziała brunetka.
-Nie- zaprzeczyłam pierwsze kłamstwo uważam za udane. No cóż takie jedno słowo jak nie może zdziałać cuda. Naprawdę mówię wam.
W końcu nadeszła pora lunch. Poszłyśmy na stołówkę, poznałam też pozostałych znajomych Nali. Wydali się mili tak samo jak oni.
-Witam was- ni stąd ni zowąd pojawiła się pani dyrektor- Za 15 minut na tej scenie pojawi się gość specjalny, a potem będziecie mogli nabyć ich autografy.
-Nie mogę się doczekać- dziewczyny krzyczały i piszczały jakby nie wiem co się stało.
-Witajcie kochani….-usłyszałam głos, który dochodził z sceny na której 15 minut temu stała pani dyrektor. Wszystkie dziewczyny pobiegły w stronę sceny. Zaczęli coś śpiewać, a dziewczyny piszczały jeszcze bardziej. Oszaleć można. Wyszłam jak najprędzej i usiadłam na ławce na holu. Hol na którym szybciej było pełno uczniów, teraz była kompletna pustka. Włożyłam sobie słuchawki i próbowałam zagłuszyć fanki. Po pół godzinie. Na holu pojawił się stoli, przy którym usiedli ci chłopcy. Muszą być bardzo sławni skoro, aż tak działają na dziewczyny, a zresztą na wszystkich.
-A ty nie chcesz autografu- usłyszałam łagodny głos. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka o zielonych oczach i kręconych włosach.
-Ja?- spytałam
-Tak ty- powiedział i się do mnie uśmiechnął.
-Nie, jakoś nie bardzo- powiedział i się odwróciłam
-Rozumiem nie jesteś fanką… Może to i lepiej- powiedział
-Może tak- powiedziałam i wyszłam z szkoły. Co za makabryczny dzień. Wracałam do domu jeszcze wolniej niż do niej. Postanowiłam, że pójdę do tego parku, który jest po drodze. Spacerowałam może jakąś godzinę, a może i dłużej. Usiadłam na ławce i zatraciłam się w muzyce. Zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka z Francji. Gdy skończyłam z nią rozmawiać, strasznie się rozkleiłam, ale po chwili się opanowałam. Zaczęłam się zastanawiać kiedy zadzwoni do mnie ojciec, ale pewnie nie zadzwoni, bo ciężko pracuje. Wstałam i szłam w kierunku z którego przyszłam.
-Cześć- usłyszałam znów ten sam miły głos
-Hej- powiedziałam nie pewnie nie mogłam sobie przypomnieć z kat go znam. Dziś poznałam tyle osób, że nie wiedziałam czy znam nawet jego imię. Chłopak to zauważył i powiedział:
-To ja uderzyłem cię dziś drzwiami…- zaśmiałam się i powiedziałam
-Ach tak chłopak od drzwi, teraz cię pamiętam. Co tu robisz?- spytałam
-Poszedłem się przejść, dopiero co wróciłem ze szkoły, a ty?- spytał
-A ja siedziałam tu godzinę i rozmyślałam..
-No właśnie dość szybko zniknęłaś…
-Tak
-Nie lubisz tego zespołu..- spytał
-Nawet go nie znam, wybacz ale spieszy mi się.
-Rozumiem- powiedział chłopak i w tej chwili zadzwonił jego telefon więc uśmiechnęłam się i poszłam do domu.
Gdy doszłam do domu dodałam wpis na tt:
„Pierwszy dzień w szkole zabawny. Tęsknie ; (.”
Potem oglądałam jakieś głupie filmy na tv, na których zasnęłam. Coś po 19 położyłam się na swoim łóżku i zasnęłam. Nie wiem o której wrócił ojciec, ale mało mnie to interesuje. Walentynki to dziwny dzień, chodź mogę powiedzieć, ze chłopacy w UK są naprawdę bardzo ładni. Ale mniejsza z tym.

_________________
Hi!
Więc jest pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że się spodoba. Akcja dopiero się rozkręca wiec mam nadziej, że tu zajrzycie. :)


niedziela, 12 lutego 2012

Prolog

Uwierzcie. Moje życie jest do dupy. Bo co w tym fajnego, że jesteś pół sierotą twój ojciec, który jest twoją jedyną rodziną jest tak zapracowany, że nie ma czasu aby chwile z tobą pobyć. Cały czas przez całe moje dotychczasowe życie byłam zdana tylko i wyłącznie na siebie. Mam siedemnaście lat i marzę tylko o tym by stać się pełnoletnią, bo wtedy nie będę musiała przeprowadzać się na każdy wymysł mojego ojca. Nigdy nie byłam szczęśliwa. Nigdy nie miałam prawdziwych przyjaciół, nigdy nie byłam zakochana. Nigdy nie przypuszczałam, że moje podejście do życia zmieni jedna osoba, a mianowicie ON, chłopak o pięknych oczach, który sprawi, że zatracę się w nim tak samo jak w muzyce. ON obcy chłopak będzie się starał pokazać na czym polega życie, pokarze mi jak powinnam żyć. Bo do tych czas tego nie umiałam. On stanie się moim wybawcą od powolnej śmierci w samotności. 

______________________

Tak. Jest już prolog, wiem bardzo krótki, ale cóż napisałam w nim to co chciałam. 
Mam nadzieje, że ten opowiadanie które właśnie zaczynam piać przypadnie wam do gustu, tak samo jak pierwsze! 

Bohaterowie

Siema :D
Nie wiem co tu pisać więc po prostu przedstawię wam bohaterów jacy będą brali udział w moich opowiadaniach. 
A więc do rzeczy  :)



To jest główna bohaterka mojego opowiadania.
Nazywa się Lily Dallas. Ma 17 lat, 165 cm wzrostu. Jest blondynką o niebieskich oczach. 
Uczęszcza do 1 klasy liceum. Mieszka w UK. Ma tylko ojca, który i tak w prawdzie cały czas jest w pracy. 
Lily potrafi doszczętnie zatracić się w muzyce. Kocha grać na gitarze. Lily jest bardzo miła i radosna jednak potrafi być też wredna i stanowcza gdy musi. Przeprowadza się bardzo często dlatego zna bardzo dużo ludzi jednak nie ma bliższych przyjaciół. Jednak ma na dzieje, że w UK uda jej się poznać kogoś kogo będzie mogła nazwać swoim przyjacielem. 

Niall Horan- Ma 18 lat. 



Zayan- Ma 19 lat.


Luis- Ma 20 lat.


Liam- Ma 18 lat.


Harry - Ma 18 lat.



___________________________________________

No to już niedługo prolog i pierwszy rozdział :)



Nowe opowiadanie, Nowa historia.

Witajcie słoneczka !
Tak więc zaczynam prowadzić drugi blog, który będzie opowiadał całkowicie inną historię.
Wiem, że powinnam skupić się na jednym blogu, ale mam dużo pomysłów. 
Nie które osoby wiedzą, że planowałam zakończenie tamtego bloga, jednak postanowiłam, że założę drugi. Wiem, że będzie ciężko, bo będę musiała pisać dwa opowiadania na raz, ale wierzę, że dam radę. 
Tak więc wierzę, że będziecie dalej mnie w pełni spierać jak do tych czas. 
A więc nie zostaje mi nic innego jak dodanie bohaterów i prologu. Mam nadziej, że wam się spodoba. Nadal najbardziej w świecie kocham Niall  więc skupie się na nim.
Myślę, że jest to o niebo lepsze rozwiązanie niż zamkniecie tamtego bloga. 
No to mam nadziej, że się wam to spodoba.
Pozdrawiam !


********************
A tutaj macie link do mojego pierwszego bloga :
http://onething.bloog.pl/