czwartek, 29 marca 2012

Rozdział 4: Nie wiem czego chcę, ale wiem czego nie chcę.


Dwa tygodnie później.
    Przez te dwa tygodnie nie widziałam się z Niall. Wyjechał… Chyba do rodziny. Nie mówi mi za dużo o sobie. Zazwyczaj to ja opowiadam mu o moim ojcu i o tym wszystkim co działo się w moim życiu przez te kilkanaście lat. Sama nie wiem czemu. To dosyć dziwne tak się przed kimś otworzyć, ale tak jest. Przy nim staje się inna. Zaczynam myśleć, że może los się odmieni. Że może kiedyś ojczulek zrozumie, że nie powinien tyle pracować.  
   Idę na zakupy w moim do mu nie ma nawet co zjeść. A ja  nie należę do dziewczyn które liczą każdą kalorie. Ja należę do tej grupy, która je wszystko na co ma ochotę. Dziś spotkam się z Nallem. Zazwyczaj piszemy tylko sms, albo gadamy przez telefon. Jednak jeśli się spotykamy to tylko w jednym miejscu. Tak, to jest nasz park, nasze miejsce. W tym parku spotkaliśmy się tego  samego dnia kiedy uderzył mnie drzwiami w szkole. Spotykamy się w dość przerażającym miejscu. Oj tak. Ten park jest strasznie zaniedbany. Jedna cześć jest piękna, a druga okropna. Dokładnie tak jak moje serce. Nie mam zamiaru nawet wchodzić do kuchni, bo na pewno czeka tam na mnie wiadomość od mojego ojczulka, jednak nie mam zamiaru robić znowu to o co mnie poprosi. Nie! Gotowa zbiegłam po schodach. Poprawiłam włosy i byłam gotowa do wyjścia. Najlepiej poszłabym w dresie o tak. Ale zmieniam wizerunek wiec ubrałam się jakbym była inną osobą. (http://www.photoblog.pl/modnexozestawy/118901770 ) Powinnam już do tego przywyknąć jednak jeszcze się nie przyzwyczaiłam.
     Jak zawsze gdy przechodzę obok ,,Milkshake City” to zawsze muszę tam wejść. Uwielbiam to miejsce no może tylko jedna osoba mi w nim przeszkadza. Tak. Ten lokowaty chłopak. Jest nawet miły, ale nie w moim typie, a  nawet jeśli to zadumany gwiazdor. Może na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale niestety tak jest. Jednak postanowiłam iść na jednego szejka.  O dziwo było tu naprawdę sporo ludzi. No cóż takie fajne miejsca zawsze są oblegane przez ludzi. Jednak to wyglądało troszkę inaczej. Oni wszyscy na coś czekali. Tak na pewno tak było. Z trudem przecisnęłam się do lady i zamówiłam truskawkowego. Zapłaciłam i wyszłam stamtąd jak najszybciej. Jest dopiero 12, a ja już nie mam co robić. Kino? Czemu nie, ale co to za frajda oglądać jakiś film całkiem sama. Równie dobrze mogę wrócić do domu. Dobrze by było iść gdzieś gdzie nie będę sama. A zatem do parku. Naprzeciwko ,,Milkshake City” jest park w którym byłam po nie udanej kolacji. To tam rozmawiałam z nieznanym mi jeszcze Niall. Chłopak N. Wielki nieznajomy, który sprawia że czuje się chodź odrobine lepiej. Bez wątpienia to mój anioł struż. Usiadłam sobie na ławce przy fontannie i czekałam. Sama nie wiem na co. Jakaś część mnie mówi, że coś się wydarzy. Jednak na nic moje czekanie. Nie dostałam ani jednego sms od niego. Może to dziwne, ale czekam na to jak małe dzieci czekają na prezenty w wigilie. No nic widocznie jest zajęty. Chciałam już się zbierać do domu gdy zobaczyłam Lizy. Dziewczynę z szkoły. Od razu podeszła do mnie i się przywitała.
-Tak się cieszę, że cię widzę..-Lizy wydaje się być miła, a gdzie Nala? No właśnie gdzie jest jej przyjaciółka..?
-Też się cieszę, a gdzie Nala.?- Nie wiem czy to dziwne, ale ciekawiło mnie to.
-Umówiłam się z Nalą w ,,Milkshake City” będzie tam dziś ten zespół co grał u nas w szkole
-To dlatego był tam taki tłum...-zaśmiałam się, a ona patrzyła na mnie śmiesznym wzrokiem.
-Byłaś tam i tak po prostu wyszłaś..?-pewnie myśli, że jestem nie normalna czy coś..
-No tak kupiłam co chciałam i poszłam..
-A pójdziesz tam z nami co?- kurde jak mam się wymigać. Chciałam się spotkać z Niall, ale jeszcze nie napisał. Może nie wrócił?
-No dobra, ale nie mam zamiaru prosić ich o autografy ani z nimi gadać.. zrozumiano..?
-Jasne..- ruszyłyśmy w stronę ,,Milkshake City”.- A czemu ty taki ich nie lubisz?
-Nie znam ich i nie pale się by ich poznawać…. Rozumiesz?- pokiwała głową jednak nie wyglądało na to by mnie zrozumiała. Ale nie zamierzam jej do tego przekonywać. Usiądę sobie w kącie i będę popijać mój truskawkowy raj. Nie ma nic lepszego na poprawę nastroju. A przy okazji poczekam może odezwie się do mnie Niall.
    Gdy weszłyśmy moje ukochane miejsce było pełne fanek. Tak, tak można je nazwać. Szalone, napalone, zwariowane i gotowe na to by zrobić wszystko by oni zwrócili na nią uwagę. Zamówiłam moje truskawkowe niebo i zajęłam stolik w rogu zresztą tak jak planowałam. Dziewczyny stały przy ladzie i czekały z resztą fanek. Minęło może 15 minut i dostałem sms na którego czekałam cały dzisiejszy dzień.
      „Hej Li. Spotkamy się dziś o 20 w naszym miejscu? Tęsknie i chcę z tobą pogadać.. wiec jak?”
Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym że go zobaczę.  Popiłam łyk mojego nieba i była gotowa by odpisać.
„Hej Niall. No jasne, że się spotkamy. Dawno się nie widzieliśmy XD. A mogę wiedzieć o czym chcesz pogadać..?”
Długo nie musiałam czekać na odpowiedz.
„Cieszę się, dowierz się gdy się spotkamy. Do zobaczenia J
No czyli będę skazana na towarzystwo tych dziewczyn przez co najmniej  3 godziny. Panie pomóż . Nie wytrzymam z nimi. Są straszne. Wrzeszczą, a nawet ich jeszcze nie ma. Minęło kolejne 15 minut i do ,,Milkshake City” weszli oni. Piątka chłopaków za którymi szalały wszystkie te dziewczyny. Był taki tłum, że nawet nie widziałam ich. Minęła kolejna godzina dobrze wiedziałam, że za godzinę się spotkam z Niall. Siedziałam odcięta od tego wszystkiego jednak coś zwróciło moja uwagę. Jedna z tych nabuzowanych  fanek zaczęła krzyczeć jego imię znaczy się jeden chłopak z zespołu ma tak samo na imię. Serce zabiło mi szybciej gdy je usłyszałam, jednak zwolniło gdy okazało się, że to nie może być on. Moje truskawkowe niebo skończyło się już dawno. Siedzę i nudzę się jak mops. Wszystko się zmieniło gdy dziewczyny zaczęły krzyczeć.
-Harry dokąd idziesz?!! Wracaj..!!!- i takie tam inne rzeczy. No właśnie gdzie on szedł i kim jest.
Wszystko się wyjaśniło gdy stanął przede mną ten lodowaty chłopak. Nie byłam pena czy znałam jego imię, może mi się przedstawiał jednak nie pamiętam tego. Postawił przede mną moje truskawkowe niebo. Tak dał mi moje truskawkowe cudo. Był tak blisko mnie że nasze policzki się stykały. Obrzydliwe!! Łeeee..;/ Szepnął do mnie.
-Nie wiem czego chcę, ale wiem czego nie chcę..- odsunęłam się do niego a on powiedział- Fajnie, że przyszłaś.
-Ale my się nie znamy…- powiedziałam poważnym tonem.
-To możemy się poznać..- uśmiechnął się do mnie. Wszyscy się nam przyglądali dziwne uczcie. Nienawidzę tego.
-Nie raczej Nie..- powiedziałam- Dzięki za szejka.
Uśmiechnął się odszedł. Z knajpki zaczęli wychodzić już ludzie. Ja też się chciałam zbierać. Podeszłam do Nali i Lizy że idę już jednak to co zobaczyła przeraziło. Mnie. Najpierw usłyszałam jak Nala mówi do kogoś.
-Możesz powiedzieć do kamery jak się nazywasz i ze mnie znasz…- kolejna fanka, czemu przyszłam tu z nią.
-Jasne- powiedział ten ktoś, ja stałam naprzeciwko jakiegoś mulata, też był w zespole.- Nazywam się Nall Horan i znam Nale….
Gdy to usłyszałam odwróciłam głowę od mulata i spojrzałam w kierunku z którego usłyszałam te słowa. Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co mam zrobić. Uciekłam stamtąd. Po powrocie do domu wyłączyłam telefon i zaszyłam się w pokoju.


Hej. Rozdział 4. :)
Dzięki za cierpliwość. Mam nadziej, że opłacało się czekać. 

środa, 14 marca 2012

Rozdział 3: Jestem tego pewna, a ty…?



Kolejny dzień, kolejny nudny, ponury, beznadziejny. Po co ja żyje na tym świecie skoro każdy kolejny nowy niby lepszy dzień sprawia, że czuję się gorzej. Dlaczego tak jest, że na świecie żyje kilkanaście milionów ludzi, a ja czuję się tak samotnie.. Dziś nie będę robić nic poza spanie. W końcu odpocznę. Mam dość. Wolny dzień, wiem żyć trzeba ale po co mam się męczyć. A do tego ON. Chłopak przy którym czas staje w miejscu. Nie znam go ale mimo to moje myśli cały czas zaprząta wspomnienie wczorajszego wieczoru. Nie mam już nic wszystko przemija, przyjaciele daleko, a ja przecież nie chcę zaprzyjaźniać się znowu, nie chcę poznawać nikogo bo wiem jak trudne są pożegnania ja nie chcę się żegnać. Wstaje, bo ktoś się drze na dole. Ojczulek to raczej nie jest no przecież on ciężko pracuje. Zwlekłam swoje zwłoki z łóżka i powolny krokiem zeszłam na dół. Jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tego domu, duży salon na co to nam jak go nie ma. Nagle przed oczami przebiegł mi pies. Tak naprawdę był to pies. Gdy patrzałam się w stronę gdzie pobiegł pies. Po chwili za nim pobiegła jakaś mała dziewczynka. Zdziwił mnie ten widok, ale cóż tu w UK wszystko mnie zaskakuje. Poszłam w kierunku z którego wybiegł pies i ta małą dziewczynka. Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam DZIEWCZYNE. Brunetkę o dość ładnej figurze i ładnych włosach śpiewała pod nosem słowa jakieś piosenki. Mogę powiedzieć, że ma dość ładny głos. Stałam tak w progu i się jej przyglądałam. Po chwili jednak postanowiłam spytać co ona tu robi, albo chociaż się przywitać. Wzięłam głęboki wdech i odchrząknęłam. Dziewczyna od razu odwróciła wzrok w moja stronę i od razu z uśmiechem zaczęła mówić.
-Ach tak, ty to pewnie jesteś Lilly. Ja jestem Pola
-Tak. Miło, a co tu robisz?
-Twoja prywatna nauczycielka hiszpańskiego.
-Ale ja nie chciałam się uczyć hiszpańskiego..
-Nic mi o tym nie wiadomo, twój ojciec do mnie dzwonił wiec jestem.-Szczerzyła się do mnie jak nie wiem co. Raczej jej nie polubię. A co tu w ogóle za akcja z tym Hiszpańskim. Mój ojciec chyba oszalał.
-A co to za dziewczynka?
-A to moja 4 letnia córka, Melodi. Przepraszam ale niemiałam jej z kim zostawić. Ale to tylko jedno razowo.
-Spokojnie będziesz miała dla Melodi naprawdę nie chcę się uczyć Hiszpańskiego. Więc żegnam.
Dziewczyna usiadła przy stole i zakryła twarz dłońmi. Chodź skrywała twarz w dłoniach wiem, że płakała. Chwile się jej przyglądałam, potem przybiegła jej córeczka Melodi. Od razu otarła łzy, gdy tylko zobaczyła że mała się jej przygląda. Mała stała i się jej przyglądała. Po chwili spytała.
-Placujes.?
-Nie, chodź już.- Pola wzięła je na ręce i spojrzała na mnie- To już pójdę.
Chciała wychodzić jednak coś mi mówiło, że powinnam ją zatrzymać. Widać było że potrzebuje tej pracy. Nie wierzę że to zrobiłam.
-Poczekaj.-Dziewczyna odwróciła się i na mnie spojrzałam- Wiesz nie chcę się uczyć hiszpańskiego, ale w zasadzie chętnie bym z kimś pogadała. Cały czas jestem sama, a ci rozmowa się też przyda widzę jak coś cię trapi.
-Nie wszystko gra. Do widzenia.
-Wiesz jednak z chęcią pouczyłabym się hiszpańskiego, bo nigdy nie wiadomo gdzie ojczulek zechce się przeprowadzić.- Pola zaśmiała się a zaraz po niej zaśmiała się Melodi- No to chodź do kuchni, napijemy się czegoś i pouczymy się.
Nie uśmiecha mi się uczenie w sobotę, ale ona potrzebuje tej pracy jak nikt inny. Z kąt to wiem. To widać, zobaczyłam to wtedy gdy powiedziałam, że nie chcę się uczyć. Porozmawiam z nią i tyle.
-Melodi kochanie, chcesz pooglądać telewizje?- kucnęłam przy tej ładnej dziewczynce i czekałam na jej odpowiedz ona uśmiechnęła się i kiwnęła głowa. Włączyłam małej bajki i wróciłam do kuchni. Pola wyjmowała właśnie podręczniki i jakieś notatki. Gdy ja zobaczyłam zaczęłam się śmiać. Ona spojrzała na mnie i z uśmiechem spytała.
-Nie będziemy się uczyć prawda?
-A no nie. Co chcesz do picia?- Nie odpowiedziała wiec nalałam jej soku takiego samego jak sobie-Proszę.-Powiedziałam kładąc szklankę przed dziewczyną.
-Dzięki.-powiedziała cicho, po chwili spojrzała na mnie i powiedziała- Wiesz, potrzebuje tej pracy…
-Wiem i chcę ci pomóc
-Ale nie będę brała kasy, za coś czego nie robię. Jest mi ciężko, ale nie muszę błagać o prace, oczywiście ułatwiło by mi to życie, ale dam sobie rade.
-Mój ojciec kieruje moim życiem, nigdy o niczym nie mogłam zdecydować. Teraz to też sama podjął decyzje. Ale ja chcę ci pomóc. Mój ojczulek ma mnóstwo kasy wiec nie zrobi mu to różnicy.
-Nie, potrzebuje litości. To prawda mam córkę. Ale dam sobie radę.
-Uczysz się?
-Tak studiuje.
-To pomyśl jak ci jest teraz ciężko. Szkoła i dziecko.
-Daje rade.
-Ale pomyśl jak będzie gdy będziesz mi dawać korki. Nie będziesz widywać się z córką.
Milczała, wiedziałam, że nie wie co ma powiedzieć. Jednak tak chciałam jej pomóc. W moim życiu tak mało ludziom pomagała teraz chcę to naprawić. Ostatnie miesiące mojego życia chcę przeżyć na pomaganiu.
-Wiec pozwól mi pomóc. Ty będziesz się uczyć i zdasz studia by córka była z ciebie dumna. A mój ojciec będzie myślał że mi dajesz korki. Uwierz ja go i tak nie obchodzę wiec się nie domyśli.
-A co chcesz w zamian? Tak po prostu mam cię kryć w czasie korków.?
-Nic..- powiedziałam i się uśmiechnęłam
-O tak to nie będzie, albo ty robisz coś dla mnie a ja dla ciebie. Albo rozstajemy się i już o tymi nie wspominamy.
-Ok. To ty będziesz do mnie dzwonić gdy będziesz chciała gdzieś wyjść ale nie będziesz miała z kim zostawić małej.
-O nie.- Pola niemal spadła z krzesła gdy usłyszała to co powiedziałam- Melodi to moja córka  i nie będę cię obarczać opieką nad nią.
-Ale chcę ci pomóc, zawsze chciałam zajmować takimi małymi dzieciaczkami jednak jestem jedynaczka wiec nie miałam okazji. A po za tym sama powiedziałaś że nie miałaś jej z kim zostawić.
-No dobrze- zgodziła się – Ale musimy już iść. Mój numer.- Dała mi karteczkę z numerem.
Pożegnałyśmy się i poszły. Zdałam sobie sprawę że cały czas byłam w pidżamie. Ale to nic.  Poszłam na górę. Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam kartkę papieru. A na niej napisałam:
„Zdążyć przed śmiercią.
1.Poznać miłość swojego życia.
2. Wyznać ojcu, co mam mu za złe.
3. Odwiedzić wszystkie miejsca w których mieszkałam.
4.Pomagać ludziom, których spotkam.
5. Spotkać jeszcze raz niebieskookiego.
6.Spotkać się z mamą w niebie.
7.Zaśpiewać komuś moja piosenkę.
8.Zaplanować życie dla bliskich po mojej śmierci. „
Dość krótka lista, ale nic nie przychodzi mi na myśl. Ubieram się i idę na miasto, nie będę siedzieć w domu. Gdy chciałam się ubierać usłyszałam wibracje. Sms od N.
„Hej L.
Wiem może masz już jakieś plany, ale chciałbym się z tobą spotkać, porozmawiać. :)”
Ale ja nie chcę, przecież nie miałam się zaprzyjaźniać. Jednak wygrało coś ze mną i postanowiłam odpisać.
„Hej N.
Nie, nie mam żadnych planów. To gdzie się spotkamy?”
Długo nie musiałam czekać na odpowiedz.
„Cieszę się, to może  w parku o 19?”
„Jasne to do zobaczenia,”
Poszłam się ubierać. Ubrałam się w to (http://www.photoblog.pl/modnexozestawy/117782857 ). Gdy byłam już gotowa się sięgnęłam po telefon i zobaczyłam że dostałam sms o N.
„Nie mogę się doczekać kiedy cię zobaczę.”
Wyszłam z domu. I poszłam w kierunku parku. Wiem, że gdy ojciec się dowie to się wkurzy, ale mam to gdzieś. Poszłam do znanego mi już baru. No tak byłam tam tylko raz ale już go znam. ,Milkshake City to właśnie tam poszłam. Zamówiłam szejka truskawkowego i usiadłam przy jednym z stolików.
Siedziałam i zastanawiałam się czemu ja. No bo przecież powinnam być szczęśliwa. Ale ja nie mam powodów do szczęścia. Popijałam sobie mój truskawkowy kawałek nieba. Gdy zatracałam się w boskim smaku usłyszałam jak ktoś się do mnie dosiada. Spojrzałam i zobaczyłam lokatego.
-Hej- wyszczerzył się do mnie
-Czy ty mnie śledzisz?
-Nawet się nie przywitasz? Nie ładnie, och nie ładnie- zrobił smutną minę wiec od razu się uśmiechnęłam i powiedziałam
-Nie witam się z obcymi.
-Ale nie jestem obcy. Widzisz te dziewczyny?- wskazał na dziewczyny, które się nam przyglądały.
-Tak.- powiedziałam i spojrzałam na niego.
-Oddały by wszystko by znaleźć się na twoim miejscu- powiedział i pokazała swoje białe ząbki.
-No to idź do nich.-powiedziałam i wzięłam łyk mojego nieba.
Zaśmiał się i po chwili powiedział.
-Wszystko by oddały, powiesz mi jak masz na imię?
-Wiesz jakoś nie uważam, żeby było to konieczne.
-Czemu tak sądzisz?
-Bo cię już nie spotkam, jeśli jesteś taką gwiazdą jak mówisz to jutro będziesz bardzo zajęty, a potem koncert i zapomnisz o Lilly Dallas.
-Lillyy…- powiedział udając zamyślonego- Uwierz mi nie zapomnę.
-Och, przykro mi ale ja zapomniałam.
Wstałam i kierowałam się w stronę wyjścia.
-A może jednak?- spytał
-Nie. Żegnaj- wyszłam z baru i poszłam do domu.
Pusty dom nie ma tu nic co mogłoby poprawić mi humor. Jednak jest coś jedna jedyna rzecz muzyka. To ona wyraża moje uczucia, to ona jest tym co mogę bez obaw wyjawić. Ona płynie prosto ze mnie.
Poszłam do pokoju, usiadłam na ziemi i wzięłam do rąk gitarę. Szarpnęłam za jedną z strun która wydała nieczysty dźwięk. Tak właśnie się czuje. Jak struna którą ktoś szarpnął i ona nie może wydobyć idealnego dźwięku. Zaczęłam po kolei szarpać za struny i po chwili  grałam melodie. Czystą i płynna, idealną tak bardzo chciałabym być idealna, ale nie jestem. Jestem potwornym wydaniem który nie pasuje do reszty strun. Siedziałam tak może z dwie godziny może więcej, grałam jedną melodie za drugą, grałam to co w danej chwili czułam. Przestałam grać dopiero gdy usłyszałam refren piosenki  call me maybe. Leniwie odłożyłam gitarę i chwyciłam za telefon który leżał na łóżku. Wyświetliło się zdjęcie N.
~Hej..-powiedziałam jednocześnie włączając laptopa
~No hej-usłyszałam jego głos.
~Coś się stało, że dzwonisz?
~Czekam na ciebie w parku od jakiś 20 minut…- powiedział i się zaśmiał
~Sorki zapomniałam, już idę..- powiedziałam jednocześnie wstając z łóżka
~Ok.- w mojej głowie jednak narodził się inny pomysł spróbowałam go zrealizować.
~A wiesz może byś wpadł do mnie do domu?
~Do ciebie?
~No tak mieszkam (nazwa ulicy) wic jak?- usłyszałam jego śmiech
~Jestem już przed drzwiami.
Rozłączyłam się i zeszłam na dół. Stanęłam przy drzwiach wzięłam dwa duże wdechy i chwyciłam za klamkę. Moim oczom ukazał się ON. Chłopak, który o dziwo się mną zainteresował. Uśmiechnął się do mnie. Naprawdę to zrobił, ale czemu mi zależy. Nie  mi nie zależy! No weź dziewczyno coś powiedz.
-Hej..-powiedzieliśmy równo i od razu zaczęliśmy się śmiać.-Wejdź-powiedziałam.
-Ładny dom i taki duży..- rozglądał się i nadal się uśmiechał. Spojrzał na mnie i spoważniał- Jesteś sama?
-Teraz już nie.- powiedziałam i ruszyłam w stronę salonu miałam nadziej, że pójdzie za mną, odwróciłam się i zobaczyłam że on nadal stoi w tym samy miejscu.- Spokojnie nie zgwałcę cię.
Zaczął się śmiać i podszedł do mnie. Siedzieliśmy w salonie rozmawiając. W pewnej chwili spytał o to czego tak bardzo chciałam uniknąć o moją rodzinę.
-Nie mam matki, ojciec pracuje cały czas. A ja jestem sama. Przeprowadzam się tak często, że gdy się  z kimś zaprzyjaźnię od razu czas na przeprowadzkę. Tu też pewnie długo nie zabawie.
-Jak ty…- przerwałam mu bo dobrze wiedziałam o co chce spytać wiec od razu odpowiedziałam
-Żyje by żyć, nie wiem co mogę ci na to odpowiedzieć. Tyle razy próbowałam no wiesz, ale za każdym razem coś mi mówiło że to nie teraz, że za miesiąc dwa, bo może się zmieni.
-Przykro mi..
-Nie musi ci być przykro bo to nie przez ciebie. Po prostu nie chcę się tu z nikim kolegować.
-Ale jednak spotkałaś się ze mną.
-Tak, ale tylko po to by ci to powiedzieć.
-Co, że nie chcesz się ze mną spotykać, przecież ja nawet nie proszę cię o to byś była moją dziewczyną czy coś..- powiedział patrząc na mnie dziwnym wzrokiem
-Ale ja nie mówię, że mnie o to prosiłeś. Chodzi o to, że nie chcę przyjaźnić się, bo nie wiesz jak ciężko jest się żegnać.
-Czyli co kończymy naszą znajomość zanim się jeszcze zaczęła?- spytał bardziej poważnie
-Ja jestem inna…- powiedziałam nie patrząc w jego stronę.
-Ja też..- tym razem na niego spojrzałam, nasze oczy się spojrzały a on mówił-Wiesz co to znaczy spełniać marzenia z przyjaciółmi?
-Jakoś nie.
-Wiesz poznałem kogoś fajnego, kogoś kogo chciałbym poznać bliżej jednak ten ktoś mnie odpycha. Zwyczajnie nie chce mnie poznać, boi się tylko nie wiem czego.? Czemu się boisz?- spytał siadając obok mnie.
-Tego, że znów będę musiała się z kimś rozstawać.
-Ale nikt ci nie każe tego robić. Wiec?-spytał patrząc na mnie swoimi oczkami
-Lilly Dallas, miło poznać N…-powiedziałam i podałam mu swoją dłoń.
-Niall Horan mi również miło.. No to spróbujemy?
-Jestem tego pewna, a ty?
-Jak niczego innego.
Długo siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Poszedł gdzieś tak po 21. Ja poszłam od razu spać. Jednak przed zaśnięciem dostałam sms.
„Lilly Dallas, cieszę się, że pozwoliłaś mi na to bym cię mógł bliżej poznać. :)”


________________
Wiem długo kazałam wam czekać, ale zastanawiałam się czy dodawać tu rozdziały. Jednak postanowiłam zamieścić tu kolejny. Co o nim? Nie mam pojęcia napisałam go już bardzo dawno wiec jest taki dziwny, nawet nie pamiętam co czułam gdy go pisałam. Rozdział 50 na mojego 2 bloga dodam w weekend. Kocham was!